Wpływ deflacji na decyzje inwestycyjne przedsiębiorstw w Polsce

Kategoria: Finanse w firmie
Data: 19-04-2015 r.

Pogłębiająca się deflacja w polskiej gospodarce sprawia, że powstaje realne zagrożenie wstrzymania inwestycji przedsiębiorstw i zdecydowanego zahamowania polskiej gospodarki. Po ostatnich odczytach GUS pod znakiem zapytania staje, czy Polska jest w stanie uniknąć losu Japonii z lat 90. ubiegłego wieku.

Jak wynika z informacji opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny, luty był ósmym z rzędu miesiącem spadających cen. „Rok do roku” ceny towarów konsumpcyjnych spadły o 1,6%. Głównym czynnikiem pogłębiającym deflację znów okazały się spadające ceny paliw. Analitycy ostrzegają, że w długim terminie taka sytuacja może doprowadzić do stagnacji gospodarczej.

Od lat uczono nas, że inflacja, szczególnie wykraczająca poza kryterium 2,5%, to zjawisko negatywne, którego trzeba się koniecznie wystrzegać. Rząd walczy z rosnącą inflacją, Rada Polityki Pieniężnej musi trzymać inflację w ryzach. Inflacja zżera nasze oszczędności, wypacza wartość pieniądza i sprawia, że społeczeństwo realnie ubożeje. Wszyscy wydawali się więc skoncentrowani na „zduszeniu” tego strasznego wskaźnika. Gdy jednak spadła poniżej zera, ekonomiści ostrzegają – deflacja gorsza od inflacji! I jak tu się w tym połapać?

Naturalnym odczuciem w stosunku do zjawiska odwrotnego wobec inflacji – deflacji – jest sympatia. Dzięki niej statystyczny Polak jest w stanie kupić więcej, rośnie też wartość jego oszczędności. W przypadku pogłębiającej się deflacji wpływy do budżetu państwa jednak się zmniejszają, co skutkuje zmniejszonymi inwestycjami, a to z kolei prowadzi do zmniejszonego zatrudnienia. Jak wynika z informacji opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny, luty był ósmym z rzędu miesiącem spadających cen.

Czy taki odczyt i taki okres to już długi czas? Patrząc na raczej spokojne działania RPP, wydaje się, że jeszcze nie. Pół roku czy rok to jednak dość długo, a zatem jeśli do tego czasu wskaźnik inflacji nie ruszy powyżej zera, można będzie się martwić.

Jak wynika z historii, gospodarka pozostawiona „samej sobie” nie jest często w stanie rozpędzić koniunktury, aby powstrzymać pogłębiającą się stagnację gospodarczą. Rolę motorniczego maszyny dosypującego „węgla” musi wówczas objąć często państwo i poprzez ekspansywną politykę wydatków publicznych lub dostęp do kapitału na nowo rozbuchać ogień w ledwo tlącym się piecu.

W całym układzie w najmniej korzystnym położeniu znajdują się przedsiębiorstwa, które popadają w pewnego rodzaju pętlę ograniczenia produkcji i przychodów. Spadające ceny skutkują obniżką marż i zmniejszeniem środków na inwestycje. Ograniczone inwestycje to ograniczony rozwój, a tym samym mniej miejsc pracy. Spadek dynamiki zatrudnienia oznacza z kolei mniej wypłacanych wynagrodzeń i mniej środków w gospodarce, co tylko pogłębia spadek konsumpcji i nasila wszystkie powyższe negatywne odczyty.

Firmy w dobie deflacji stoją więc przed dwojaką decyzją: albo – korzystając z niskich stóp procentowych – zaryzykować i mimo spadającego popytu (odkładanie decyzji zakupowych przez konsumentów) zaciągnąć kredyty i postawić na rozwój, albo – nastawiając się na długotrwałą stagnację – wstrzymać inwestycje, by nie utracić środków na zbędny rozrost przy kurczącym się rynku.

Jak ze wszystkimi rozstrzygnięciami inwestycyjnymi, dopiero czas pokaże, która z grup przedsiębiorców będzie miała rację. Jeżeli deflacja okaże się krótkookresowa i do odczuwalnego spowolnienia gospodarczego nie dojdzie, ekspansywne przedsiębiorstwa wyjdą z okresu zawirowań zwycięsko, jako większe i dofinansowane względnie niskim kosztem. Jeżeli jednak wskaźnik cen nie wróci prędko na drogę wzrostową, przedsiębiorstwa wstrzemięźliwe finansowo okażą się stabilniejsze w obliczu spadku popytu, jako te z większą ilością kapitału i niższym zadłużeniem.

Okres pojawiającej się deflacji to zawsze czas ciężkich decyzji. W ich podjęciu może pomóc oczywiście obserwacja sytuacji gospodarczej oraz poczynania Rady Polityki Pieniężnej, a także trendów na wskaźnikach makroekonomicznych. Miejmy nadzieję, że obecny trend cen w Polsce nie sprawi, że staniemy się drugą Japonią – „kraina kwitnącej wiśni” ze stagnacji gospodarczej wychodziła przez 20 lat, a odczuwalny wzrost odnotowała dopiero po sztucznym wpompowaniu setek miliardów dolarów państwowych pieniędzy.

Jan Bijas, dyrektor generalny Salomon Finance

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Nie masz konta? Zarejestruj się »

Zobacz także

Jak zatrzeć ślady po przeglądaniu Internetu?

pobierz

Wzór Polityki Bezpieczeństwa w ochronie danych osobowych

pobierz

Konfiguracja bezpieczeństwa. Windows 10

pobierz

10 sprytnych trików na szybkie obliczenia w Excelu

pobierz

Polecane artykuły

Array ( [docId] => 36993 )
Array ( [docId] => 36993 )