Badania prof. Chan Kima i prof. R. Mauborgne na wybranej próbie 150 firm doprowadziły do odkrycia, że 86% analizowanych biznesowych pociągnięć menedżerów polegało na drobnych udoskonaleniach na terenie tzw. „czerwonych oceanów”, czyli w istniejącej już przestrzeni rynkowej. Przynosiły one jednak tylko 62% całkowitych przychodów i zaledwie 39% całkowitych zysków. Pozostałych 14% posunięć było ukierunkowanych na działania wpisujące się w strategię tworzenia „błękitnych oceanów”, czyli poszukiwania nowych rynków zbytu. Generowały one zaskakująco dużo, bo 38% całkowitych przychodów i aż 61% całkowitych zysków. Na podstawie wysuniętych wniosków z powyższych obserwacji powstała strategia Blue Ocean.
Garść przykładów. Nintendo w 2004 r. wypuściło na rynek przenośną konsolę gier video z dwoma ekranami, z czego jeden był dotykowy. Była to pierwsza tego typu konsola na rynku i dała spektakularny sukces komercyjny. Powstał nowy rynek – Blue Ocean. Po dwóch latach firma zaproponowała Wii – konsolę, która wykorzystywała trójwymiarowe ruchy gracza i umiała interaktywnie przenieść je w czasie rzeczywistym na sytuację w grze. Kolejny triumf.
Podobnie zadziałało Apple. Ilustracjami pokazującymi analogiczne działania na przestrzeni poprzednich dekad mogą być: model T marki Ford wprowadzony do sprzedaży w 1908 r., General Motors z samochodami przemawiającymi do emocji (z 1924 r.), CNN z wiadomościami w czasie rzeczywistym 24h/dobę i 7dni w tygodniu (1980 r.), etc. Wszystkie te działania, zgodnie ze strategią Blue Ocean, proponowały nowatorski produkt/usługę i tym samym tworzyły nowy rynek i nowy popyt, zamiast szamotać się z konkurencją o skrawki istniejącego.