Grzegorz Puternicki, właściciel firmy transportowej, wlicza mandaty w koszty prowadzenia firmy, więc nie unika płacenia kar. Jednak bardzo się zdziwił, gdy zauważył, że na druku widnieje zapis, że jego samochód gnał z 155 km/h na liczniku.
To niewiarygodna prędkość, którą każdej ciężarówce trudno jest osiągnąć. Tym bardziej że każdy z pojazdów w jego firmie ma fabrycznie zamontowany ogranicznik prędkości. To oznacza, że samochód fizycznie nie jest w stanie jechać szybciej niż 90 km/h. W ciężarówce jest też tachograf i GPS, które zarejestrowały, że w momencie pomiaru prędkości przez fotoradar pojazd nie przekroczył ograniczenia szybkości.
Jarosław Teterycz, biegły sądowy w zakresie pomiaru prędkości, również jest pewny, że musiało w tym przypadku dojść do pomyłki. Ekspert tłumaczy, że weryfikacja pojazdów odbywa się automatycznie, czyli najprawdopodobniej czytane są tablice rejestracyjne, które są w kadrze. Ten kierowca miał pecha, że jego tablice były widoczne. Bardzo możliwe również, że radar zmierzył prędkość samochodu osobowego lub motocykla, który wyprzedzał ciężarówkę.