W styczniu br. starostowie pięciu mazurskich powiatów zaapelowali do rządu i parlamentu o wprowadzenie przepisów, ustalających precyzyjne zasady lokalizacji elektrowni wiatrowych. Chodzi m.in. o ich minimalną odległość od budynków mieszkalnych.
Pokusa dobrej wietrzności
Skąd wziął się ten apel? Warmia i Mazury mają dobrą tzw. wietrzność, co sprawia, że to atrakcyjne miejsce do lokowania elektrowni wiatrowych. Chce je tu budować wielu inwestorów, ale większość mieszkańców Mazur boi się wielkich turbin wiatrowych, posadowionych na bardzo wysokich, sięgających 100 metrów, masztach. Twierdzą oni, że wiatraki mają szkodliwy wpływ na ludzkie zdrowie. No i bardzo ingerują w krajobraz. Na Mazurach obawiają się, że to będzie odstraszać turystów. Dlatego mieszkańcy tamtejszych miejscowości bardzo często protestują przeciwko tym inwestycjom.
Niechętny jest im także Jacek Protas, marszałek województwa warmińsko-mazurskiego, a zarazem szef PO w tym regionie. – Wysokie wiatraki są elementem obcym w naszym krajobrazie, który do dziś wzbogacają nieliczne wiekowe wiatraki, budowane z cegły czy drewna, podziwiane przez turystów – mówi marszałek Protas. – Nie wypowiadam się na temat wpływu farm wiatrowych na ludzkie zdrowie, bo to jest temat dla ekspertów. Natomiast razi mnie, i budzi mój sprzeciw, budowanie potężnych siłowni wiatrowych na obszarach cennych krajobrazowo i przyrodniczo. Można dyskutować, jakie odległości zachować między wiatrakami a obszarami chronionego krajobrazu i gospodarstwami domowymi, ale jestem przekonany, że naszym obowiązkiem, jako samorządu województwa, jest postulowanie uregulowania tych kwestii.