To gigantyczne państwo, będące równocześnie kontynentem, dzieli się na kilka części, przy czym najpiękniejsze plaże, według opinii większości przewodników turystycznych, bezsprzecznie znajdują się w jej wschodnim regionie.
Swoistym plażowym epicentrum jest Sydney, w okolicach którego znajduje się dobrze ponad 30 nadmorskich terenów rekreacyjnych, pełnych złocistego piasku i wypoczynkowej infrastruktury. Bondi Beach i Manly Beach to największe i najpopularniejsze z nich.
Jeśli chodzi o tę pierwszą, bardzo częstym widokiem są przychodzący tu biznesmeni, którzy skończywszy pracę w pobliskich centrach korporacyjnych, szybko zdejmują garnitury, przebierają się w pianki surfingowe, chwytają deski i już po chwili biegną boso na spotkanie z falą.
Oddalona o 7 km (pół godziny podróży metrem z centrum miasta) od Sydney Bondi Beach jest bardzo zurbanizowana i skupia wokół siebie wiele luksusowych hoteli, sklepów, restauracji i dyskotek. W ostatnich latach, dzięki licznym kampaniom społecznym, mającym na celu uświadomić społeczeństwu jak niebezpieczny jest nowotwór skóry, amatorów wielogodzinnego opalania się na tej plaży jest coraz mniej.
Na szczęście nie miało to najmniejszego wpływu na załamanie się turystyki w tym rejonie, gdyż Bondi już od dawna wyrobiła sobie markę królowej australijskich plaż, której po prostu nie sposób nie odwiedzić.