Zatem nie do końca udałoby się ochronić nawet realną wartość oszczędności, o dodatkowym zysku nie wspominając. Znacznie lepsze efekty, i to mimo kryzysu finansowego i wywołanego nim krachu na giełdach w latach 2007-2009, przyniosłoby inwestowanie w agresywne fundusze akcji, w przypadku których zysk wyniósłby 70,4%. Lepiej byłoby nawet w przypadku funduszy obligacji – 54,8%.
Jak pokazują historyczne dane, efekty strategii stabilnego wzrostu wcale nie muszą być dużo słabsze od strategii czysto akcyjnych. Okazuje się, że można było osiągnąć podobny zysk, narażając się przy tym na sporo mniejsze wahania wartości inwestycji. Wystarczyło samemu zbudować sobie portfel stabilnego wzrostu, zwyczajnie inwestując 30% odkładanych systematycznie pieniędzy w fundusz akcji, a pozostałe 70% w fundusz obligacji.
Posługując się, tak jak w przypadku powyższych obliczeń dla funduszy stabilnego wzrostu, średnimi miesięcznymi stopami zwrotu dla funduszy polskich akcji oraz dla funduszy polskich obligacji, zysk wypracowany w okresie styczeń 2000-październik 2013 wyniósłby 61%, czyli mniej niż w przypadku funduszy akcji, ale więcej niż w przypadku funduszy stabilnego wzrostu czy obligacji.