Zainteresowanie polisolokatami wzrosło w zeszłym roku, po tym jak zniknęły z rynku lokaty antybelkowe. Klienci banków zaczęli szukać produktów alternatywnych, a banki chciały czymś wypełnić lukę jaka powstała po lokatach jednodniowych. A właśnie polisolokata nawiązuje do lokat bezbelkowych, gdyż nie odprowadza się od niej podatku od zysków kapitałowych. Instytucje finansowe często reklamują więc polisolokaty jako produkty na których można zarobić więcej niż na zwykłej lokacie bankowej.
Brak podatku, większy zysk
Decydując się na ulokowanie pieniędzy na zwykłej lokacie bankowej, od otrzymanego zysku trzeba zapłacić podatek Belki (19%). A więc na przykład lokata na 4% brutto rocznie pozwala realnie zarobić 3,24%. Wybierając polisolokatę nie trzeba płacić podatku od zysku, a więc istnieje szansa, aby zarobić więcej niż na zwykłej lokacie.
Zdaniem nadzoru takie działanie jest niezgodne z przepisami. „Zwróciliśmy uwagę, aby tworzone w bankach nowe produkty nie miały na celu obchodzenia powszechnie obowiązujących przepisów. Wiadomo, że w przypadku tzw. polisolokat głównym powodem zastosowania konstrukcji ubezpieczenia jest preferencja podatkowa”- mówi Łukasz Dajnowicz z KNF.
Według Marcina Łuczyńskiego z Polskiej Izby Ubezpieczeń podczas apogeum kryzysu finansowego polisolokaty były usługą bardzo popularną, świadomie wybieraną przez klientów. „Można szacować, że obecnie wartość rynku polisolokat w Polsce to ok. 6 mld zł składki rocznie. Nie jest to oczywiście wielkość stała i jest ona ściśle uzależniona od wysokości stóp procentowych. Gdy są one wysokie – sprzedaż rośnie, gdy spadają (tak jak w tej chwili) – sprzedaż jest niższa” – mówi.