Wraz z pogorszeniem koniunktury na rynku i zaostrzającym się kryzysem gospodarczym, coraz większa liczba przedsiębiorstw decyduje się na redukcję zatrudnienia. Z szacunków firmy Euler Hermes wynika, że tylko w okresie tegorocznych wakacji pracę straciło 10 tys. osób, a do końca roku zwolnienia grupowe mają objąć kolejne 9 tys. pracowników.
W wielu przypadkach proces redukcji zatrudnienia wynika z kłopotów finansowych, w jakie popadają poszczególne spółki. Efektem trudnej sytuacji gospodarczej jest także rosnąca liczba upadłości, która tylko w okresie od początku tego roku do końca sierpnia wzrosła do 623 (w porównaniu z 507 w analogicznym okresie 2011 roku).
Widać więc, że ten niekorzystny trend ulega pogłębieniu, a faktyczna liczba zwalnianych osób może jeszcze ulec zwiększeniu. Według ekspertów Euler Hermes może to być nawet o 20-30 proc. więcej pracowników, niż wynika to z firmowych statystyk, które publikowane są z dużym opóźnieniem.
Dane mogą nie oddawać rzeczywistego stanu, szczególnie że większość pochodzi jeszcze z przełomu lat 2010-2011 – a więc okresu, kiedy spółki dosyć dobrze radziły sobie na rynku, korzystając m.in. z dobrej passy w obszarze eksportu, ale także szeroko zakrojonych inwestycji w krajową infrastrukturę publiczną.
Obecne zawirowania widać szczególnie na przykładzie branży budowlanej, która obciążona jest bardzo dużymi problemami z płynnością finansową głównych wykonawców – co rzutuje również niekorzystnie na kondycję mniejszych kooperantów. Efekt to bankructwa firm specjalizujących się w budownictwie drogowym, wodno-kanalizacyjnym, ale także upadłość różnego rodzaju małych spółek podwykonawczych.
W przypadku przemysłu i usług dochodzi jeszcze spadek popytu, który objawia się mniejszymi zamówieniami. Kłopoty przeżywa również transport drogowy, który w coraz poważniejszym stopniu odczuwa ograniczenie obrotu towarowego.
Zobacz także: