Charles Dow był tym, który jako pierwszy scharakteryzował trendy giełdowe, porównując je do ruchów oceanu. Zgodnie z założeniami jego teorii, trendy dzielą się na główne, wtórne i krótkookresowe. Te pierwsze mają postać odpływów i przypływów, drugie są falami, a trzecie to jedynie zmarszczki na falach.
Jak ta terminologia ma się do sytuacji na giełdzie? W trendzie wzrostowym kolejne następujące po sobie fale coraz bardziej sięgają w głąb lądu, tworząc w konsekwencji przypływy. Wspomniane zmarszczki na falach mają dla głównego trendu raczej charakter marginalny, są bowiem niewielkimi ruchami o krótkim horyzoncie czasowym. Odwrotna sytuacja ma miejsce podczas trendu spadkowego – kolejne fale mają bowiem coraz mniejszą siłę, wywołując w następstwie odpływy.
Dow zwrócił także uwagę na fazy trendu głównego. Podzielił je na trzy zasadnicze elementy, z których jako pierwszy wyróżnił fazę akumulacji. To moment kiedy na rynku nadal panuje powszechny strach, wynikający z ciągłego napływu złych informacji. Po pewnym czasie jednak te złe wieści zostają już uwzględnione w cenie papierów, a co bardziej doświadczeni inwestorzy zaczynają przystępować do zakupów.