Z całą pewnością ten mit jest rezultatem spektakularnych sukcesów inwestycyjnych rzeczywiście nielicznej grupy miliarderów. Choć giełda to także strach przed bankructwem i utratą całego dorobku życia, o czym można się już było wielokrotnie przekonać w okresach bessy i katastrofalnego dla inwestorów załamania cen.
Wielu postrzega też giełdę jako potężne kasyno, w którym często przypadkowe fortuny są dziełem zbiegu okoliczności. Choć szczęście, podobnie jak i w innych dziedzinach życia, tutaj również jest potrzebne. Natomiast – przełamując kolejny mit – do rozpoczęcia inwestycji na giełdzie nie są potrzebne ogromne środki finansowe. Wystarczą nawet niewielkie oszczędności, trochę wiedzy i odrobina zdrowego rozsądku.
Na hasło giełda wielu ludzi wyobraża sobie ogromną salę, gdzie w głośnym gwarze i okrzykach maklerzy w czerwonych szelkach – kłębiąc się na parkiecie – dokonują błyskawicznych transakcji. W Polsce na warszawskiej giełdzie mamy do czynienia z całkowicie skomputeryzowanym systemem. A to oznacza, że maklerzy dokonują transakcji ze swoich biur maklerskich będąc bezpośrednio podłączeni do głównego terminala na parkiecie.
Nie można zapominać, że giełda to również – a może przede wszystkim miejsce – gdzie przedsiębiorcy poszukujący kapitału na nowe inwestycje spotykają się z inwestorami, dysponującymi gotówką, dzięki której chcą pomnożyć swoje zasoby.
Z jednej strony przedsiębiorcy mają pomysł na biznes i brakuje im środków na jego realizację, z drugiej – inwestorzy oceniają perspektywę opłacalności tego biznesu i decydują się na wyłożenie gotówki bądź nie. W ten sposób dokonuje się transakcji na rynku pierwotnym (między inwestorami a spółką).