Obligacje to również papiery bardziej przewidywalne od akcji, na których można nie tylko zarabiać dzięki zmianom rynkowych stóp procentowych, ale także w wyniku wahań kursów obligacji już notowanych na rynku wtórnym.
Dla inwestora, który kupuje papiery dłużne najważniejsza jest oczywiście ich rentowność, a więc potencjalny zysk z ulokowanego kapitału.
Zysk właściciela instrumentu dłużnego wynika nie tylko z wysokości nominalnego oprocentowania. Zależy również od ceny, jaką nabywca płaci emitentowi. Często zdarza się, że obligację o wartości nominalnej 1000 zł, emitent sprzedaje na rynku po cenie niższej lub wyższej od nominału (mówimy tutaj o cenie emisyjnej, po której obligacje są sprzedawane w ofercie pierwszemu nabywcy).
Jeżeli w naszym przypadku będzie to np. 985 zł, przy nominalnym oprocentowaniu 5 proc., to tak naprawdę rentowność tych obligacji, czyli rzeczywisty zysk wyniesie 6,5 proc. (oczywiście dojdzie tutaj jeszcze 19-proc. podatek zysków z inwestycji kapitałowych.).
Do kieszeni inwestora trafi więc nie tylko różnica między ceną nominalna i ceną sprzedaży (pod warunkiem, że ta ostatnia będzie niższa), ale także kupon odsetkowy.