Wiadomo, że spółki zainteresowane inwestycjami poszukują możliwości pozyskania kapitału od inwestorów, którzy z kolei posiadają nadwyżki finansowe. Ci ostatni – po dogłębnej analizie – są skłonni pożyczyć gotówkę, ale oczywiście na pewnych ściśle określonych warunkach.
I nie chodzi tu tylko o zwykły procent od wyłożonych środków – jak ma to miejsce w przypadku choćby kredytów bankowych. Nabywając akcje inwestorzy stają się – oczywiście proporcjonalnie do liczby zakupionych papierów – właścicielami części majątku firmy, co daje im prawo do udziału w przyszłych zyskach przedsiębiorstwa.
Prawo własności jest więc jednym z kluczowych praw właściciela akcji, dającym mu nie tylko możliwość kontroli nad spółką, ale także umożliwiającym czerpanie profitów z dynamicznego i zyskownego przyrostu jej wartości. Nie można jednak zapominać, że w przypadku giełdowych spółek, własność jest zazwyczaj bardzo rozproszona.
W przypadku firmy kontrolowanej przez jedną osobę, możemy mówić o jednym właścicielu. Dysponuje on całym majątkiem spółki, mając jednocześnie prawo do całego zysku. W przypadku czterech współwłaścicieli, którzy posiadają po 25 proc. akcji, ich udział to ¼ majątku i tyle samo praw do zysków.
Jednak w dziewięćdziesięciu dziewięciu na sto przypadkach to tylko teoretyczne rozważania. Zazwyczaj akcjonariat spółek jest bardziej rozproszony, a drobi bądź też duzi udziałowcy – kupując i sprzedając akcje – zmieniają się wielokrotnie w trakcie giełdowej sesji.