Wyobraźmy sobie, że np. zagraniczny inwestor zamierza nie tylko kupić mały pakiet akcji spółki notowanej na warszawskiej giełdzie, ale wręcz przejąć kontrolę nad tym właśnie podmiotem. Co w tej sytuacji zrobi i jakie mogą być konsekwencje tego działania na rynku?
Po pierwsze decydując się na taki krok, będzie musiał wyłożyć potężne środki na ten cel. Jego determinacja, aby zakupić udziały spowoduje także reakcję ze strony dotychczasowych posiadaczy akcji, którzy będą również chcieli uzyskać za swoje papiery jak najwyższą cenę.
Jeszcze ciekawiej będzie wyglądała sytuacja w momencie, kiedy do batalii o udziały jednej firmy włączy się np. dwóch inwestorów. Wtedy zazwyczaj ostra licytacja o papiery wywinduje ich kurs na znacznie wyższy poziom, dając spory zarobek obecnym akcjonariuszom.
Tego typu sytuacja to duża szansa na zarobek po stronie małych inwestorów. Kupując w odpowiednim momencie papiery, można skutecznie podłączyć się pod rywalizację największych graczy, a później z zyskiem odsprzedać posiadane udziały.
Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że – aby przejąć spółkę – duży inwestor będzie skupował jej akcje z rynku podczas kolejnych sesji giełdowych. W taki, bardzo mozolny sposób wchodziłby on w posiadanie papierów tygodniami, miesiącami – a kto wie – może nawet latami.
Potocznie mówiąc, zajęłoby mu to wieki. A chodzi przecież o możliwie jak najszybsze sfinalizowanie transakcji.