Przedstawiciele koncernów zagranicznych jak i mniejsze spółki inwestujące w Polsce w OZE zgodnie twierdza, że najtrudniej im zaakceptować niepewność co do przepisów. Okazało się bowiem, że zapowiadany od półtora roku tzw. trójpak energetyczny czyli pakiet trzech ustaw, w tym regulującej system wsparcia odnawialnych źródeł, nie zostanie szybko przyjęty przez Sejm. A zatem w praktyce też nie wejdzie w życie w połowie roku, na co wielu przedstawicieli branży liczyło.
Mnożenie trójpaków
Izabela Van den Bossche odpowiedzialna za komunikację fińskiego Fortum uważa, że problemem nie jest fakt, że prawo ma się zmienić, ale niepewność związana z tym procesem. Dlatego inwestorzy nadal nie wiedzą, jaki system wsparcia będzie ono zawierać. Tymczasem dla takich firm jak Fortum liczy się stabilność regulacji w kraju, w którym inwestuje. W Polsce takiej stabilności nie ma, więc nie wiadomo, czy na przykład od dawna zaplanowany w Zabrzu blok w technologii współspalania węgla i biomasy powinien wejść w fazę realizacji, czy trzeba będzie go zmienić.
Opóźnienie w przygotowaniu i przyjęciu ustawy o OZE spowodowało, że francuski koncern GDF Suez wstrzymuje decyzję o budowie kolejnych farm wiatrowych. – Mamy kilka gotowych projektów, ale musimy czekać – przyznał prezes GDF Suez Polska Grzegorz Górski.
Wychodzą z Polski
Równocześnie na przełomie lutego i marca pojawiły się informacje o sprzedaży aktywów przez zachodnie koncerny, które zainwestowały w Polsce w farmy wiatrowe. Z działalności w Polsce zrezygnowały duński DONG i hiszpańska Iberdrola. Ich aktywami podzieliły się gdańska grupa Energa i Polska Grupa Energetyczna. O ile część ekspertów wskazuje na fakt, iż koncern Iberdola ze względu na trudną sytuację wyprzedaje niektóre ze swoich zagranicznych aktywów, zatem transakcja w Polsce nie jest zaskoczeniem, o tyle jednak w przypadku potentata jakim jest DONG, rezygnacja z polskiego rynku jest sporą niespodzianką. Analitycy rynku oceniają decyzje Energi i PGE jako słuszne, bo przejęcie nowoczesnych farm wiatrowych, położonych w dobrych lokalizacjach, płynnie wpisuje się w strategie tych firm.
PGE poinformowała, ze przejęła parki wiatrowe o mocy 70,5 MW i nowo realizowane projekty o mocy 36 MW. Natomiast Energa nabyła farmy o mocy 114 MW: Karścino (zachodniopomorskie) i Bystra (pomorskie) oraz tzw. portfel projektów wiatrowych o mocy 1 146 MW (ale nie wiadomo, czy wszystkie zostaną zrealizowane). Transakcja, jaką PGE i Energa dokonały z Iberdrola Renewables Polska, miała wartość 840 mln zł. W efekcie obie polskie grupy zostały właścicielami 75 proc. udziałów spółki należącej do Iberdroli, pozostały pakiet 25 proc. ma EBOiR.
Bankructwo zielonych certyfikatów
Nowym inwestycjom w odnawialne źródła w Polsce wyjątkowo nie sprzyja
sytuacja na rynku certyfikatów (świadectw potwierdzających pochodzenie
energii z OZE). Od jesieni ubiegłego roku ich ceny systematycznie
spadają poniżej poziomu opłaty karnej (ok. 270 zł) ustalonej przez Urząd
Regulacji Energetyki, dla tych którzy nie spełniają wymogu zakupu
zielonej energii. Na początku marca za certyfikaty płacono ok. 150 zł,
ale w lutym kosztowały poniżej 100 zł. Tymczasem inwestorzy w OZE
zarabiają właśnie dzięki m.in. sprzedaży certyfikatów.
Od początku roku, gdy ceny świadectw osiągały coraz niższy poziom,
firmy inwestujące w odnawialne źródła, zwłaszcza energetykę wiatrową, i
ich stowarzyszenia biły an alarm, żądając interwencji rządu.
Ale inwestorzy i eksperci zgodnie przyznają, że obecna sytuacja to
skutek zaniedbania z lat ubiegłych, w efekcie czego na rynku jest
nadpodaż świadectw. Także Polska Rada Koordynacyjna OZE przyznała, że
„spadek wartości zielonych certyfikatów wynika z narastającej od kilku
lat, sztucznie generowanej nadpodaży świadectw pochodzenia. Nadwyżkę
świadectw pochodzenia, wydanych nad wymiarę obowiązku ich umorzenia, w
2013 r. szacuje się na co najmniej 50 proc. (ponad 6 mln MWh), a
prognozy wskazują, że nawis ten będzie nadal rosnąć”.
W tej sytuacji opinie, iż 2013 rok może być rokiem straconym dla OZE
nie są zaskakujące. Natomiast wydłuża się lista ryzyk związanych z
działalnością w tym sektorze. Główne z nich, według Polskiej Rady
Koordynacyjnej OZE, to możliwa utrata płynności finansowej i zdolności
inwestorów do obsługi zaciągniętych kredytów, groźba wypowiedzenia umów
długoterminowych pomiędzy wytwórcami zielonej energii i spółkami
energetycznym oraz brak woli banków do udzielania nowych kredytów.
Joanna Wiśniewska