Wyceny indeksów biją historyczne rekordy niemal każdego dnia (jeśli nie kilka razy dziennie), ceny akcji niektórych spółek przebijają sufit co drugi dzień, spółki technologiczne trafiają na giełdę bez żadnego modelu generowania przychodów (nie mówiąc już o faktycznych, namacalnych przychodach), na ich akcje zapisuje się ponad 10 razy więcej chętnych, niż wynosi liczba samych akcji, a luźna polityka pieniężna najwyraźniej ulega jeszcze większemu poluzowaniu.
Doszliśmy do stanu, w którym mamy bańkę nie na jednym rynku, ale praktycznie na wszystkich. Nasuwa się więc oczywiste pytanie: kiedy ta bańka pęknie? Pytanie może i jest oczywiste, ale odpowiedź – niestety już nie.
Wynika to z prostego faktu, że nie ma już nic, co by zszokowało uczestników rynku na tyle, by zmusić ich do działania. Nic, co by wzbudziło ten strach, który tak często wymienia się jako drugą stronę medalu zwanego chciwością. Uczą nas, że strach i chciwość to kamienie węgielne kapitalistycznego modelu gospodarczego i rynku, który dzięki niemu powstaje. Kwestia chciwości jest oczywista, a przy obecnej wycenie indeksu S&P 500 nawet nie trzeba kolejnych przykładów.