Jak Google dzięki naszym danym zgarnia miliardy

Data: 13-01-2017 r.

W Internecie zupełnie normalne jest, że przedsiębiorstwa i inne organizacje są świetnie poinformowane o prywatnych sprawach każdego. Jeśli sobie tego nie życzymy, proszę postępować według poniższych wskazówek.

Weźmy na przykład Google. W 1998 przedsiębiorstwo dokonało kroku milowego dzięki wynalezieniu wyszukiwarki. Dla użytkowników, którzy w tym czasie czynili swoje pierwsze kroki w Internecie, Google był drogowskazem. Wszystko wyglądało bardzo nieszkodliwie: kolorowe litery, prosta obsługa, sympatyczna firma, założona przez dwóch maniaków komputerowych. Teraz, 18 lat później z projektu garażowego powstał światowy koncern z obrotami równymi 75 miliardów dolarów amerykańskich. Jego celem jest obecnie zbieranie danych o użytkownikach!

Każdy korzysta z Google

 

Z pewnością każdy kiedykolwiek skorzystał z usług giganta internetowego - w końcu trudno jest od nich uciec. Już sama wyszukiwarka opracowuje aktualnie powyżej 5 miliardów zapytań dziennie. Z każdego zapytania przedsiębiorstwo generuje dane, które wykorzystuje we własnych celach. Mimo, że Google głosi slogan „Don’t be evil“ - czyli: Nie bądź zły - to w międzyczasie czyni zupełnie odwrotnie. Przedsiębiorstwo dzięki swojej wiedzy ma niemalże bezgraniczną władzę i dzieli się nią na przykład z koncernami zbrojeniowymi i władzami amerykańskimi.

Gratis - a skąd!

Google zawsze zarabiało na reklamie, a nie na sprzedaży urządzeń itp. Wszystkie ważne usługi były zawsze za darmo. W ten sposób Google coraz bardziej wdziera się we wszystkie strefy życia swoich użytkowników. Ceną jest zupełna utrata kontroli i utrata sfery prywatnej. Wyszukiwarka Google jest tylko małym elementem. Sam jej sposób działania stanowił kalkę dla wszystkich następnych serwisów: działa doskonale, ale nieprzerwanie gromadzi dane.

Google wie, na co chorujemy

Najpierw w połowie anonimowo. Z każdą kolejną ofertą, taką jak Google Mail czy Google Kalendarz a przede wszystkim z telefonem z systemem operacyjnym Android, Google będzie zachęcał, by się osobiście przedstawić. Mianowicie dla wielu usług konto Google jest obowiązkowe. A po jego założeniu zgadzamy się na przyporządkowanie osobistych danych. Inaczej mówiąc: na wejściu do świata Google należy przekazać swoją cyfrową wizytówkę. Koniec z anonimowością.

Żadnej szansy na ucieczkę

Proszę zwrócić uwagę, gdzie w międzyczasie Google jest aktywny: komputery, komórki, samochody, telewizory, zegarki, komunikatory...

Nawet jeżeli konsekwentnie unikamy ofert Google, nie mamy żadnej szans, by ich uniknąć. Mianowicie w takim przypadku 80 procent wszystkich stron internetowych dostaje się pod lupę Google Analytics, usługi, która protokołuje nasze zachowanie jako użytkownika.

Największa pula danych trafia do Google od 2012 r. kiedy przedsiębiorstwo wprowadziło jednolite postanowienia dla ochrony danych we wszystkich usługach Google. Wcześniej dla każdej usługi istniały osobne zasady. Według Google ponowna regulacja ma sprawić, że usługi staną się dla użytkownika bardziej przejrzyste i prostsze.

Wykorzystywanie megaprofili miliardów ludzi

Prawdziwa przyczyna jest taka - koncern może natychmiast zebrać wszystkie dane użytkowników ze wszystkich ofert i powiązać je ze sobą. Na podstawie poszczególnych części powstają megaprofile, które obejmują profile osobowości pojedynczego użytkownika. Zawierają one takie szczegóły jako poglądy polityczne, choroby, preferencje seksualne i wiele innych. Czy naprawdę chcemy, żeby takie informacje o nas i każdym internaucie na świecie dostały się w ręce przedsiębiorstw zorientowanych na zysk?

Konkretne skutki na co dzień

Spersonalizowane banery reklamowe to najmniej szkodliwe efekty, które powstają wskutek zbierania o nas danych. Gorzej, gdy na przykład częste korzystanie z gier losowych zmniejsza zdolność kredytową. Lub gdy ubezpieczenie na życie żąda wyższych składek, ponieważ są oglądane strony z poradnikami na temat leczenia nowotworu. Lub gdy sklepy w zależności od urządzenia końcowego i charakterystyki zakupów oferują wyższe ceny. Takie mroczne scenariusze to dziś gorzka rzeczywistość. Albo co się stanie, gdy totalitarny reżim lub ekstremiści dostaną w ręce takie dane, a nasze poglądy się im nie spodobają?

Cel: nieprzerwana, zindywidualizowana kontrola totalna

Mało kto zajmuje się takimi sprawami, inaczej nie dałoby się wytłumaczyć sukcesu Google. W samych Niemczech wyszukiwarka Google ma prawie 95 procent udziału w runku, cztery z pięciu smartfonów pracują na Androidzie, a Chrome jest zdecydowaną przeglądarką numer jeden. Dochodzą do tego miliardy użytkowników usług takich jak: Google Maps, dysku sieciowego Drive i usługi video YouTube, chcąc wymienić tylko kilka z nich. Dzięki temu Google wie wszystko. Im więcej ludzi korzysta z usług giganta internetowego, tym więcej informacji gromadzi przedsiębiorstwo. To, co się dzieje z tymi danymi, to wie tylko sam Google. Mianowicie od lat koncern niezależnym podmiotom chroniącym dane odmawia wglądu do swoich baz danych.

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Nie masz konta? Zarejestruj się »

Zobacz także

Jak zatrzeć ślady po przeglądaniu Internetu?

pobierz

Wzór Polityki Bezpieczeństwa w ochronie danych osobowych

pobierz

Konfiguracja bezpieczeństwa. Windows 10

pobierz

10 sprytnych trików na szybkie obliczenia w Excelu

pobierz

Polecane artykuły

Array ( [docId] => 39907 )
Array ( [docId] => 39907 )