Zarówno tych, którzy horrendalnie przepłacili (zwłaszcza w przypadku nieruchomości traktowanej jako inwestycję), jak i potencjalnych nabywców nurtuje pytanie o dalszą trajektorię cen mieszkań. I chodzi o rzetelne argumenty, nie zaś o zaklinanie rzeczywistości przez „specjalistów” z kilku znanych branżowych firm analitycznych, którzy aż do połowy ubiegłego roku wbrew wszelkim prawom rynku i ekonomii wieścili aprecjację mieszkań.
Otóż wobec przeciągającego się marazmu w segmencie kredytów hipotecznych (dostępność tych walutowych jest już szczątkowa) należy spodziewać się dalszych łagodnych przecen, aczkolwiek nie we wszystkich lokalizacjach. Trudno o obniżki w Katowicach, bowiem tam przeciętna pensja wystarcza na zakup ponad 1 m kw mieszkania, licząc po średnich cenach ofertowych. Taki wynik pozostaje w sferze marzeń mieszkańców stolicy bądź Krakowa, gdzie współczynnik waha się w okolicy 0,5-0,7. Relatywnie niedrogo jest także w aglomeracji łódzkiej, bardziej przystępne cenowo stało się Trójmiasto (wyłączając luksusowe projekty).
Silnym argumentem za kontynuacją przecen ogółem jest większa podaż lokali w I kw. br. w stosunku do analogicznego kwartału 2011 r. Dynamika liczby oddanych mieszkań wyniosła 32% (36,3 tys. lokali), przy jednoczesnym nieznacznym wzroście pozwoleń na budowę raz budów rozpoczętych. Te dwie pule obejmują łącznie 68 tys. mieszkań, które wejdą na rynek w kolejnych kwartałach. Jeśli już skłaniamy się ku zakupowi nieruchomości, warto przyjrzeć się wyklinanej przez długie lata „wielkiej płycie”. Budowa domu przy abstrakcyjnie rozdętych cenach działek ma znikomy sens ekonomiczny.