Pogorszenie koniunktury gospodarczej to okres, kiedy pracodawcy często starają się opóźniać wypłatę należnych pracownikom świadczeń. Nie zawsze kryją się za tym nieuczciwe zamiary, często natomiast firmy popadają w kłopoty finansowe, które wynikają np. z różnego rodzaju zatorów płatniczych, czy też nieterminowego przepływu gotówki między biznesowymi kontrahentami.
Widać jednak, że ten niekorzystny dla zatrudnionych proceder przybiera w ostatnim czasie zdecydowanie na sile. Z szacunków Państwowej Inspekcji Pracy wynika, że w okresie od stycznia do lipca 2012 roku, aż o 21 proc. zwiększyła się liczba przypadków, kiedy to pracownicy nie dostawali na czas pensji.
W porównaniu z okresem pierwszych siedmiu miesięcy 2011 roku jeszcze większa okazała się wartość zaległych poborów. Kwota niewypłaconych świadczeń zwiększyła się tutaj bowiem aż o 38 proc., z 81 mln zł do ponad 112 mln zł. Według danych z kontroli PIP, przeprowadzonych na terenie całej Polski, największe zaległości zostały odnotowane w województwie śląskim.
Szczególnie niekorzystnie na tym tle zaprezentowały się spółki z sektora przemysłowego, które zalegały swoim pracownikom z kwotą 51 mln zł. Kolejne, niechlubne miejsce przypadło przedsiębiorstwom budowlanym. Te z kolei były winne zatrudnionym u siebie osobom około 20 mln zł.
Taka sytuacja to bardzo zły prognostyk dla rozwoju całej gospodarki, a nie tylko branż, które sygnalizują kłopoty z wypłatą świadczeń pracowniczych. Obawy wynikające z braku stabilności finansowej w kolejnych okresach, a przede wszystkim nieterminowego zasilania budżetów domowych, mogą być przyczyną, dla których pracownicy coraz częściej będą rezygnować z własnych potrzeb konsumpcyjnych.
Pamiętajmy, że dotychczas to właśnie popyt wewnętrzny był silnym kołem zamachowym rodzimej gospodarki, który pozwalał na swego rodzaju niezależność kraju od trendów panujących na globalnych rynkach finansowych.
Zobacz także:
