Gdzie są haczyki w reklamach aut

Autor: Mieszkowski Piotr
Data: 15-06-2012 r.

Cena już od 34 900 zł za auto o wartości co najmniej 65 tys. złotych. Możliwe? W reklamie tak. Reklamy samochodów nowych pełne są bowiem haczyków, na które nabierają się potencjalni klienci zdziwieni później, że samochód realnie w salonie kosztuje jednak dużo więcej niż w reklamie, zaś sugerowana rata kredytu jest dużo wyższa. Na co zwracać uwagę czytając reklamy aut?

Pierwsza podstawowa sprawa, to umiejętność rozumienia co to znaczy „od”. Cena podana w reklamie, np. od 39 900 zł sugeruje bowiem po pierwsze, że jest to mniej niż 40 tys. złotych. Poza tym wspomniane „od” oznacza, że 39 900 zł kosztują egzemplarze aut w wersji bazowej, wyposażone w najsłabsze silniki i ubogo wyposażone oraz w kolorze nie wymagającym dopłaty, czyli najczęściej białym, a w każdym razie nie metalizowanym, który wymaga dopłaty.

Kolejny haczyk polega na tym, że klient na takie auto kosztujące „od” podanej kwoty, w salonie sprzedaży danej marki dowiaduje się, że takich aut w wersji bazowej nie ma i nie wiadomo czy w ogóle i kiedy będą. Proponuje się więc zwykle potencjalnym klientom lepiej wyposażone droższe odmiany auta.

Minusem dla klienta jest także to, że promocje nie łączą się. Oznacza to, że możemy wybrać: auto w specjalnie obniżonej wersji i cenie lub super ofertę kredytu lub dobrą ofertę ubezpieczenia. Kiedy jednak chcielibyśmy mieć to wszystko na raz, zaczynają się przysłowiowe schody, zaś sprzedawca informuje nas, że jak super cena to bez super kredytu i super ubezpieczenia itp. itd.

 

Kolejna sprawa, to informacje o kredycie. Pamiętajmy czytając np. prasowe reklamy samochodów, że najważniejsze informacje umieszczone są zwykle na samym dole i napisane drobnym drukiem. Dopiero tam znajdują się informacje jaka jest rzeczywista cena auta w danej wersji.

Ponadto warto wiedzieć, że ustawa o kredytach konsumenckich nakłada na sprzedawców aut obowiązek podawania informacji, ile wyniesie rzeczywista roczna stopa oprocentowania kredytu RRSO, czyli ile wynosi całkowity koszt kredytu, marża banku, prowizje, ubezpieczenie kredytu lub wymagane wraz z kredytem np. ubezpieczenie auta. Słowem wszystkie opłaty związane z kredytem.

Haczykiem używanym w reklamach jest także wskazywanie, że bank rezygnuje ze swojego zarobku i klient kuszony jest kredytem 0 proc. Nie łudźmy się w takiej sytuacji, że spłacimy bankowi tyle, ile kosztuje nasze auto początkowo w salonie. To ma być tylko zachęta do skorzystania z oferty, zaś banki zarabiają w takim przypadku na prowizjach doliczanych do kredytu czy obowiązkowych ubezpieczeniach, bez wykupienia których nie ma mowy o kredycie.

Mieszkowski Piotr

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Nie masz konta? Zarejestruj się »

Zobacz także

Mądra pochwała, twórcza krytyka

pobierz

Jak nauczyć dziecko dbania o porządek

pobierz

Ziołowa apteczka

pobierz

Zdrowy kręgosłup i stawy

pobierz

Polecane artykuły

Array ( [docId] => 27844 )
Array ( [docId] => 27844 )