Wieczorem rozbrzmiewają gorące rytmy segi. Narodowy taniec mieszkańców Mauritiusa żywiołowością przypomina brazylijską sambę. A i historia narodzin segi jest podobna. Sięga czasów, gdy koloniści zwozili na wyspę niewolników z Afryki. Po ciężkim dniu pracy Afrykanie spotykali się na plażach, rozpalali ogniska, a z tęsknoty za utraconą ojczyznę śpiewali i tańczyli.
Życie na Mauritiusie przypomina nieustający festyn. W weekendy rodziny ciągną do parków, aby posiedzieć w cieniu palm, spożyć przy ognisku posiłek i pośpiewać przy dźwiękach gitary.
Chińczycy składają w pagodach ofiary, strzelają z petard, aby odpędzić złe duchy, a młodzież przebrana w kostiumy legendarnego smoka tańczy na ulicach i placach. Podczas święta Cavadee, Hindusi zawieszają na drewnianych łukach dzbany z mlekiem i wędrują ze statuą syna boga Shivy – Mourougana. A wieczorem kąpią się w mleku, symbolizującym dar życia.
Mauritańczycy wierzą, że wyspa połączona jest kraterami z Madagaskarem. W kawiarni serwują sałatkę z serca palmy, czyli z jej delikatnego miąższu, a ponadto waniliową herbatą po kreolsku, z rumem. Danie królewskie stanowią wędzone marliny. Olbrzymy, kojarzące się z połowami Ernesta Hemingway’a na Atlantyku, żyją też w Oceanie Indyjskim. A filety smakują tak, że palce lizać.
W stolicy wyspy, Port Louis, w dawnej poczcie urządzono muzeum filatelistyczne. Zamiast „Błękitnego Mauritiusa”, marzenia filatelistów z całego świata, widnieje jednak jego kopia. Cztery ocalałe znaczki, z których dwa kupił rząd Mauritiusu, to dziś białe kruki na aukcjach filatelistycznych osiągające cenę ponad miliona dolarów.
Skąd tak wygórowana cena? Gubernator zamierzał wydać bal z okazji urodzin królowej Wiktorii. Przed zaplanowaną w 1848 r. imprezą wysłał zaproszenia. Na kopertach umieścił znaczki z profilem królowej na błękitnym tle. Lecz grawer, Francuz nie znający dobrze angielskiego, zamiast „Post Paid” – opłata pocztowa uiszczona, napisał „Post Office”. Do adresatów trafiło 200 znaczków z błędnym napisem, który – paradoksalnie – zadecydował o wartości „Błękitego Mauritusa”.