Nowa ustawa o gospodarowaniu odpadami w gminach miała doprowadzić do tego, aby większość naszych odpadów była poddawana recyklingowi, a niewielka trafiała na wysypiska. Problem tylko w tym, że w Polsce nie ma infrastruktury, która gwarantowałaby osiągnięcie tego celu. Wysypisk jest w Polsce dużo, ale sortowni i instalacji do recyklingu, przeciwnie.
Odpady: zbyt kosztowny recykling
W większości firm, zajmujących się gospodarką tzw. odpadami komunalnymi, czyli tymi, które wytwarzamy w naszych domach, sortowania wygląda tak: jedzie taśma, a stojący przy niej ludzie, starają się „wyłapać” plastiki, puszki, aby coś odzyskać.
Jak powinna wyglądać profesjonalna instalacja do sortowania odpadów komunalnych w XXI wieku? – Śmieciarka zrzuca co przywiozła, potem następuje etap rozrywania worków i wstępna, manualna selekcja – opowiada Karol Wójcik z firmy „Byś” zajmującej się gospodarką odpadami. – Ludzie sprawdzają czy nie ma tam odpadów wielkogabarytowych lub niebezpiecznych, które mogą zakłócić proces automatycznego segregowania. Następnie śmieci trafiają do sit bębnowych. Przez umieszczone w nich otwory spadają drobne odpady organiczne, które potem są poddawane wstępnej stabilizacji biologicznej i przeznaczone do składowania. Reszta śmieci jedzie taśmociągiem. Wielkie elektromagnesy wyłapują metale żelazne i nieżelazne. Są tak precyzyjne, że ze strumienia zmieszanych odpadów wyłapią nawet spinacz biurowy.
Na linii jest też kilka separatorów optopneumatycznych. Skaner jest zaprogramowany, by widzieć żądany odpad, a podmuch powietrza oddziela go od pozostałych.
– Jasne jest, że firma zarabia na sprzedaży surowców wtórnych, ponieważ działa w oparciu o rachunek ekonomiczny. Ale środki pozyskane ze sprzedaży pokrywają do 50 proc. kosztów pozyskania surowców wtórnych. Instalacja, jaką posiada „Byś”, uruchomiona w 2011 roku, kosztowała blisko 70 mln zł. Z tego niewielka część, kilka milionów, to kredyt technologiczny ze środków UE. By przedsięwzięcie przynosiło zyski, koszty zostały odpowiednio skalkulowane. Przetworzenie tony odpadów komunalnych zmieszanych to koszt ok. 390 zł, gromadzonych selektywnie ok. 200 zł. Przeliczając to na „głowę” mieszkańca i dodając koszt transportu, to od 14 do 18 zł. Tyle firma naliczała dotąd i nie chce więcej.
Do niedawna wszystko grało. Jednak pod rządami nowej ustawy najlepiej by było wyłączyć instalację i działać metodą złap co się uda. Zresztą, i tak obecnie wykorzystuje tylko 50 proc. swoich mocy przerobowych, bo odpady z rynku śmieci prawie do nich nie trafiają.