Ogół infekcji zaczyna się od otworzenia e-maila lub kliknięcia na link w e-mailu. Hakerzy potrafią starannie przygotować taki list, np. powoływać się w nim na dyspozycje od przełożonego adresata. Po otworzeniu załącznika lub strony www, dochodzi do infekcji. Zdobycie takiego przyczółka to początek penetracji atakowanej sieci i skrytego wysyłania z niej cennych danych na zewnątrz, do twórców złośliwego kodu. Z raportu Ernst & Young wynika, że świadomość narastającego ryzyka nie idzie w parze ze zwiększoną skłonnością do zabezpieczania danych w bardziej zorganizowany sposób. Aż 63 proc. ankietowanych uważa, że ich firmy nie mają formalnie opracowanej architektury bezpieczeństwa, a 70 proc. jest świadoma, że stosowany system zabezpieczeń nie odpowiada w pełni potrzebom.
Cyberprzestrzeń państwa
– Cyberprzestrzeń państwa tworzą systemy odpowiadające za działanie zaopatrzenia w energię, ciepło, wodę, gaz. Niemniej ważne są systemy telekomunikacyjne, o ile warunkują poprawne działanie najpierw wymienionych funkcji, a także działanie służb państwowych – wojska, policji, straży pożarnej itd. Ważne są też systemy będące podstawą funkcji sektora finansowego (np. banków) – tłumaczy Piotr Niemczyk, doradca ds. bezpieczeństwa.
Zdaniem Wiesława Paluszyńskiego, prezesa Trusted Information Consulting, Internet jako sposób komunikowania przekroczył założenia, które towarzyszyły jego pierwszym dniom i jest dziś medium niesterowalnym.
– Podczas wojny na Bałkanach i w Iraku, celem pierwszych ataków było
przerwanie przepływu informacji, ale nie przez bezpośredni atak na
systemy informatyczne, lecz przez odcięcie zasilania. Z kolei, przykłady
blackout’ów (odcięcie zasilania) w USA i Kanadzie pokazują, do czego
może doprowadzić ingerencja w systemy infrastrukturalne. Jest to
ostrzeżenie, że blackout na dużą skalę może być wynikiem ataku na
budowane obecnie inteligentne sieci energetyczne (smart grid). Atak
obliczony na przerwanie odbioru energii z elektrowni atomowej może
doprowadzić do katastrofy nuklearnej, o skutkach trudnych do wyobrażenia
– uważa Paluszyński.
Hakerzy na etatach
Cyberszpiedzy poszukują informacji o samolotach bezzałogowych, technologiach lotniczych i kosmicznych.
– Analizy prowadzone przez amerykańskich specjalistów ds. bezpieczeństwa teleinformatycznego dają podstawę by stwierdzić, że praca milionów państwowych urzędników w Chinach polega na systematycznym hakowaniu i cyberszpiegostwie różnych obiektów rządowych, przemysłowych oraz biznesowych na całym świecie – mówił podczas niedawnej konferencji w Warszawie Paul Davis, wiceprezes firmy FireEye odpowiedzialny za Europę.
Latem 2012 r. niemieccy eksperci z firmy Recurity Labs przeprowadzili druzgocącą krytykę zabezpieczeń chińskich routerów Huawei. Felix Lindner i Gregor Kopf ostro skrytykowali też jakość zainstalowanego na tych urządzeniach oprogramowania. Odkryte luki w zabezpieczeniach mogą być wykorzystane do przeprowadzenia zdalnego ataku. Specjaliści podkreślali, że te błędy są „najgorszymi, jakie widzieli od dawna”.
Walka o cyberprzestrzeń
Jesienią 2012 r. komisja ds. wywiadu (House Intelligence Committee of US), działająca przy Izbie Reprezentantów Kongresu USA, po rocznej pracy opublikowała raport zawierający niezwykle poważne ostrzeżenia i zalecenia. Komisja stanęła na stanowisku, że ZTE Corporation i Huawei Technologies, czyli dwaj najwięksi w Chinach dostawcy sprzętu telekomunikacyjnego - powinni
otrzymać zakaz stawania do przetargów publicznych na rynku
amerykańskim, zwłaszcza w projektach, w których zakłada się
przetwarzanie „wrażliwych danych”. Postawiła też wniosek, by
administracja amerykańska blokowała wszelkie przejęcia czy fuzje
planowane przez obie firmy. Dlaczego? Ze względu na groźbę szpiegostwa
zarówno przemysłowego, jak i wojskowego. Wkrótce potem rząd
australijski wykluczył Huawei z udziału w licytowaniu umów na rozbudowę
sieci szerokopasmowego Internetu w całej Australii.
Z kolei Komisja Europejska rozważa możliwość wszczęcia oficjalnego
postępowania, w sprawie legalności rynkowych praktyk obu koncernów.
Powodem są podejrzenia o przyjmowanie przez obie firmy subwencji od
chińskiego rządu, dzięki którym łatwiej wygrywają w konkurencji z
europejskimi dostawcami sprzętu telekomunikacyjnego. Przedstawiciele
Huawei i ZTE zaprzeczają, że rząd Chin ma jakikolwiek wpływ na to, co
dzieje się w tych firmach. Natomiast tezy, że używanie ich produktów
stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa - uważają za czarny PR.
Krzysztof Polak
Zobacz także: