Zaskakujący i mocny spadek inflacji w strefie euro (październik), przy utrzymującej się rekordowo wysokiej stopie bezrobocia (wrzesień) oraz w sytuacji, gdy ożywienie pozostaje najwyżej umiarkowane, wymusiło na Europejskim Banku Centralnym (ECB) poluzowanie polityki pieniężnej. Bank obciął stopę refinansową o 25 punktów bazowych do rekordowo niskiego poziomu 0,25%, utrzymując jednocześnie stopę depozytową na poziomie 0%.
Rynek nie był przygotowany na cięcie stóp procentowych i ta decyzja banku bardzo mocno zaskoczyła inwestorów. Nie sam fakt, że koszt pieniądza spadł, ale to, że stało się to już na listopadowym posiedzeniu. Oczekiwano bowiem dopiero zapowiedzi takiego kroku. W tej sytuacji zupełnie naturalna była przecena wspólnej waluty.
ECB tnąc stopy zasygnalizował, że podobnie jak Bank Japonii, czy Rezerwa Federalna, jest zdeterminowany doprowadzić inflację w okolice celu inflacyjnego, czyli w okolice 2%.
W tym samym czasie ze Stanów Zjednoczonych płynęły zaskakująco dobre dane makroekonomiczne. W III kwartale amerykańska gospodarka przyspieszyła do 2,8% z 2,5% kwartał wcześniej. To była sporą niespodzianką. Oczekiwano bowiem wzrostu na poziomie 1,9%.